O pożytkach ze spójności

To wpis o estetyce rymującego się świata. W terapii i w życiu Indian, i w moim życiu. Być może też w twoim?

Kamil Baczewski

9/30/20244 min read

Podoba mi się zasada spójności. Nie ma takiej, ale stwarzam ją teraz, żeby opowiedzieć o tym, co wydaje mi się kuszącą wersją świata, jaki chciałbym żyć. Polegałaby ona na tym, że na wielu różnych poziomach wyraża się to samo. To jakby mówić wieloma językami to samo zdanie. Nie dość, że w każdym brzmi inaczej, to jeszcze ma nieco inne konteksty, inne zaplecze kulturowe, inne inspiracje. Zdanie wyrażone po polsku jako "wzruszył się do głębi" po grecku będzie brzmiało: "ἐνεβριμήσατο πνεύματι", ale znajdzie się w nim jeszcze coś, czego polski język nie oddaje. W tym wyrażeniu jest gwałtowność, może nawet gniew.

Uwielbiam odnajdywać takie smaczki w życiu, a jest ich doprawdy pełno. Kiedy widzę budynek, wyraźnie nowy, ale wkomponowany w miejsce w zgodzie z tym miejscem, jego historią, tym co dla niego wyjątkowe, czyli z uszanowaniem tła, budzi się we mnie prawdziwy zachwyt. W takim budynku różne szczegóły będą przypominały całość, będą z nią współgrać. Kiedy widzę twój gest i słyszę co do mnie mówisz, to widzę nowy język jaki stwarzasz byśmy mogli się porozumieć. Uchem słyszę twoje zdanie, okiem zbieram opowieść ciała, swoim czuciem rejestruję moje poruszenie, drgnięcie, w odpowiedzi na Ciebie. Wtedy właśnie twoje zdanie nabiera dla mnie smaku.

Nikt nie powie patrząc na Indianina że głupio wygląda, kiedy widzi go w jego środowisku. A Indianin widzący człowieka w garniturze pośród drzew zapewne uzna, że to głupie. Spójność bowiem nie wynika z osoby, ale z relacji pomiędzy osobą/rzeczą, a jej kontekstem.

Uwielbiam przykład podany przez dr Ewę Klekot która mówi, że istnieje mądrość praktyczna, oparta na sprycie, na osadzeniu w świecie, w kontekście tego, co dookoła. Opowiada o sposobie w jaki rdzenne ludy Ameryki rozpoznawały moment, kiedy należy posiać kukurydzę aby nie wymarzała. Poznawali to po tym, że liście czerwonego dębu mają wielkość uszu szarej wiewiórki. To nie żart ani anegdota o rdzennych mieszkańcach Ameryki, ale prawdziwa praktyka stosowana przez Indian ze wschodniego wybrzeża. To uważna obserwacja życia pozwalała im znaleźć rozwiązanie. Obserwacja nie tylko kukurydzy, nie tylko dnia w miesiącu, ale wszystkiego co dookoła na raz. Dr Klekot nazywa to wiedzą metyczną, od Metis - pradawnej bogini greckiej.

Piękna jest jej historia i bardzo zapomniana zarazem. Metis nie jest zwykłą boginią. Jest bóstwem wodnym, czyli przybierającym różne kształty, sprytnym, niezwykle inteligentnym. Jest boginią mądrości rzemieślnika, niewolnika, często utożsamiana z mądrością kobiecą, czyli związaną z tym, co kultura patriarchatu przypisuje kobietom (a w czym ostatnio odnajduję się ja sam), czyli mądrość gospodyni. Metis jest mądrością osadzoną w kontekście. Jest daleka od ideałów platońskich i abstrakcyjnych rozważań. Nie neguje ich, ale jest ich zastosowaniem. Co piękne - Metis istniała jeszcze przed bogami Olimpu. Jest matką Ateny, bogini mądrości, filozofów. Jest matką mądrości.

Historia Metis jest następująca: Zeus, za sprawą swojej matki ocalał, gdy jego ojciec pożarł pozostałe rodzeństwo. Gdy dorósł, chciał uratować swoich braci i siostry. Pomocą okazała się Metis, jego małżonka. Była pomysłodawczynią otrucia Kronosa, by rodzeństwo Zeusa, mogło się wydostać z jego wnętrzności. Według niektórych mitów to ona wymyśla, a według innych - podała miskturę wywołujacą wymioty Kronosowi, i jego dzieci zostają z niego wydalone. Później nastąpiła krwawa wojna w której Zeus zabija ojca. Ponieważ Zeus bał się przepowiedni, że jego dziecko z Metis zabije go tak samo, jak on zabił swojego ojca, nakazał jej zmienić się w muchę i połknął ją. Innymi słowy - ucieleśnił wszystko to, co Metis symbolizuje - mądrość, spryt i zmienność. Odtąd wiedza stała się ucieleśniona; Metis stała się mądrością Zeusowego ciała.

Tego rodzaju wiedzy nie cenili filozofowie tacy jak Arystoteles, Platon czy Kartezjusz. Wiedza w ich przekonaniu miała dążyć do ideału, do oderwania od ciała, a zmierzać ku duchowi. Wiedza, którą uosabia Metis jest wiedzą związaną nierozerwalnie z ciałem - wiedzą ciała zanurzonego w materii. Dalsza część mitu opowiada o tym, jak po połknięciu Metis w ciąży, Zeusa rozbolała głowa. Zawezwał Hefajstosa, by ten ją rozłupał i doszedł przyczyny. Po uderzeniu w jego głowę młotem, wyskoczyła z niej Atena w pełnej zbroi. Antropolodzy, Marcel Detienne i Jean-Marie Vernant nazywają to procesem wyabstrahowania mądrości z ciała. Metis jednak nadal pozostaje w ciele.

Ale nie jest to tylko mądrość Indian. Dr Klekot zauważa że taką mądrość mają np. garncarze czujący glinę z której tworzą. Przytacza cytat Lambrosa Malafourisa: "Garncarz - przez to, że jest garncarzem - ma inne ciało". Jest to mądrość rzemieślnika, gospodarza, człowieka pracujacego, znającego materię z jaką się spotyka. Każda gospodyni zna swój piekarnik. Wie dokładnie co oznaczają konkretne ustawienia i jaki placek wyjdzie po jakimś czasie pieczenia. Wie, po prostu. Ale niech ta gospodyni spróbuje upiec coś w nie swoim piekarniku... to zawsze wyzwanie, bo piekarnika trzeba się uczyć. Ja swojego uczę się od 3 lat i to wciąż za mało.

Spójność i harmonia. Uwielbiam widzieć, że świat istnieje w zgodzie ze sobą. Tak często słyszę i powtarzam te słowa: "żyj w zgodzie ze sobą", że miejscami mam już tego dość. Ale rozwijanie tego, co to dla mnie znaczy, to zupełnie fascynujący proces, niemający nic wspólnego z frazesem. To zdolność do uważnego obserwowania, do uważnego bycia. Nie jesteśmy sami w świecie, nigdy. Istniejemy w czymś większym od nas samych, w czymś, co trwa tu niemal od zawsze, a ja się zjawiam w gości, na łyk herbaty i krótkie "co u Ciebie?". Jeż nie zamieszka w plastikowym domku, ale pod stertą liści. Jeśli więc budujesz domek dla jeża, to buduj go w zgodzie z nim. I zapytaj jeża "co u Ciebie? jak Ci się mieszka?". I to prowadzi mnie dalej w kierunku bycia uważnym na swoje własne otoczenie. Na to, czy jestem spójny z tym, co mnie otacza i czym się sam otaczam. Zadbanie o siebie, które ogranicza się do granicy mojej skóry to tylko część pracy. Wokół siebie mam przestrzeń i zawsze w niej istnieję. Ja osobiście lubię porządek, i choć nie wiedziałem tego od zawsze, to teraz widzę, że potrzebuję poukładać swoją przestrzeń, zanim zacznę działać. Nie bądź obojętny/a na to, co wokół. Bo zawsze jest coś dookoła, bo to Ty jesteś dookoła.